MÓJ WYWIAD z red. nacz. "Głosu Radzionkowskiego"

Dagmara Nawratek w rozmowie z „naczelnym” „Głosu Radzionkowskiego”, 
o historii, teraźniejszości i przyszłości… 

MIAST WSKRZESZAĆ WARTO ŻYĆ… 

Dagmara Nawratek: 22 lutego 2022r. minie trzydzieści dwa lata od powołania Radzionkowskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Jak wyglądał  początek jego istnienia i jakie były jego założenia?

Grzegorz Bylica – Szanowna pani, wpierw jedno zastrzeżenie, jestem ostatnim z tych, którzy mieliby etyczne prawo o tym mówić, może przedostatnim? Nie brałem osobiście udziału w  tym dziele, choć wtedy jako „naczelny” tarnogórskiego „Gwarka” wspieraliśmy mocno to, co działo się w Radzionkowie. Lista osób, 
które mogłyby powiedzieć wiele o  tamtych pionierskich czasach jest liczna, choć wielu już odeszło. Paweł Bomba i Zygmunt Tobor, to byli ludzie, którzy uwierzyli, na tyle ambitni, że zrobili. Nie sami oczywiście, 
wnet dołączyła do nich duża grupa radzionkowian, ludzi z pasją, którym zamarzyła się samodzielność. Wydawało się wtedy, iż to idea fix, coś co nie może się udać, Radzionków będąc peryferyjną dzielnicą Bytomia, do którego został włączony w połowie lat 70. poprzedniego stulecia był jednocześnie istotnym terenem rozwojowym dla tego miasta, wtedy ponad 200 – tysięcznego. 
Tak więc w jego interesie było utrzymanie w swych granicach Radzionkowa – przede wszystkim. Tymczasem tu narodziła się myśl niepodległościowa, taka mała, lokalna Katalonia… Nie mogło to się spotkać z aprobatą metropolii. A jednak, sorry za tę sportową retorykę, wielki Bytom przegrał tę batalię. Broń boże nie chcę dziś wskrzeszać animozji sprzed lat, ale też nieprawdziwym byłoby nie wspomnieć o tym… Tak więc odpowiedziałem już w części na pani pytanie o założenia RTSK– na początku – było to samostanowienie. 
I tu jednocześnie dochodzimy do sedna, to nie była tylko idea wspomnianych z imienia ludzi, rzutkich, mądrych, ambitnych – sami nie daliby rady. To radzionkowianie wspierając tych „300” Spartan wywalczyli zwycięstwo, wtedy i dziś rozpatruję to w kategoriach socjologicznych, gremialne poparcie mieszkańców 
dla sprawy było najważniejsze, bez tego nie udałoby się, raz czuli owi „rewolucjoniści”, iż czas w nowej Polsce robić porządki także na szczeblu lokalnym, dwa – wiedzieli i czuli, że mają oparcie w pobratymcach. 
To był prawdziwy ruch społeczny, oparty na wspólnej tożsamości, na wspólnocie… Ruch, z którego potem wywodzili się, posłowie, radni wojewódzcy, powiatowi, miejscy, starostowie, burmistrzowie… 
Po drodze oczywiście było wiele przeszkód, ale jak tu nie docenić taktyki i strategii ówczesnych 
i współczesnych ludzi z RTSK! To co zrobili, to był prawdziwy polityczny majstersztyk. Wprowadzili otóż 
do rady miejskiej Bytomia ciekawych i zdeterminowanych ludzi, oczywiście stanowili w  tej radzie mniejszość, posługując się jednak polityczną zręcznością doprowadzili do tego, iż radzionkowianin, Józef Korpak został prezydentem Bytomia! No i  co zrobił ten prezydent z RTSK? Wysłał wniosek do ówczesnej rady ministrów 
o  odłączenie Radzionkowa od Bytomia. Ktoś powie – Konrad Wallenrod? W polityce ceni się skuteczność, 
nie cynizm, a skuteczność i wiarę w słuszność poczynań… Potem jeszcze wiele perypetii, dyplomacji, 
na najwyższych szczeblach państwa, by 1 stycznia 1998 roku móc świętować samorządność, co ogłosił 
w sylwestrową noc pierwszy burmistrz wolnego Radzionkowa Gustaw Jochlik. 
Nie, to jeszcze muszę dodać – Ruch Radzionków – to był także istotny argument w walce o samostanowienie – w tym czasie Ruch, mały klub, skąd tam, wszedł do I ligi piłkarskiej! To był szok sportowy, a jednocześnie cała Polska usłyszała o tym skrawku śląskiej ziemi. Miastotwórczy wkład klubu jest nie do przecenienia… 
A  potem życie toczyło się wartko, kilka lat w  Remizie, to był spektakl, szkoda, że tak krótko zawiadywaliśmy nią, bywali tam europosłowie, gwiazdy filmu, artyści estrady i sportu, uzupełnialiśmy w ten sposób ofertę kulturalną „Karolinki”. Wydaliśmy także naszym sumptem kilka książek, od reprintu „Parafii Radzionkowskiej po „Radzionkowskie rody”.

- Jedną z pierwszych decyzji było powołanie do życia miesięcznika „Głos Radzionkowski”, którego pierwszy numer ukazał się w kwietniu 1990r. Jak to możliwe, że przez tak wiele lat bezpłatna gazeta utrzymuje się na rynku prasowym? 

W lutym… To prawda, iż jedną z pierwszych decyzji w tamtych latach było powołanie do życia gazety 
„Głos Radzionkowski”, i która ukazuje się do dziś. „Głos Radzionkowski” został reaktywowany przez RTSK dokładnie 19 lutego 1990 roku, wtedy wyszedł pierwszy numer „biuletynu”. A  historycznie? – pierwsze wydanie „Głosu Radzionkowskiego” – to czasopismo wydawane od 18 czerwca 1932 roku. Pierwszym redaktorem naczelnym został Emil Gajdas, a redaktorem odpowiedzialnym Jan Kieras. W skład kolegium redakcyjnego weszli także: Jerzy Ziętek, Karol Wrodarczyk, Edmund Duda, Andrzej Reguła, Antoni Sylwester 
i Alojzy Kloza. Od lutego 1937 roku obowiązki redaktora naczelnego przejął Ryszard Nolewajka. 
Jak urodził się współczesny „Głos”? Wedle relacji Gustawa Jochlika i wspomnień Henryka Doliboga, pomysł powołania gazety powstał po spotkaniu w przykopalnianej „Ambasadzie” z  redaktorem Stefanem Bratkowskim, który powiedział – bez gazety, nie zajedziecie daleko, nie traficie do ludzi z ideą samorządności Radzionkowa. Może nieco przesadził, ale posiał… Jak wspomina z kolei Zygmunt Dolibóg jeden z członków pierwszego kolegium redakcyjnego GR, niedługo po tym zaczęła się debata – jak nazwać nowo powstałe pismo? Była jeszcze koncepcja „Gazety Radzionkowskiej”, która także ukazywała się przed wojną w naszym mieście. Marek Minas, został pierwszym naczelnym redaktorem po wznowieniu, składem zajmował się Stanisław Matonia, kolegium redakcyjne tworzyli wtedy: Marek Minas, Zygmunt Dolibóg, Tadeusz Mazur 
i Bogdan Dembiński. A pierwsze egzemplarze nowego „Głosu” drukowano w „Tagorze”, gdzie dyrektorował Ryszard Posmyk i u Pawła Bomby w BSRK… Naczelnym „Głosu” był także Andrzej Sznajder i Tadeusz Mazur, potem prowadził gazetę Karol Kipka. 
„Głos Radzionkowski” od reaktywacji prowadzi szeroką edukację o  samorządzie, edukację o  naszych korzeniach, historii, o naszych wartościach. Od pierwszych wydań prezentuje historię naszego miasta, jego tradycje, osiągnięcia, postaci, prezentuje inicjatywy społeczne mieszkańców naszego miasta. To „Głos” budował wśród mieszkańców poczucie dumy ze swojej wartości i przywiązania do naszej „małej ojczyzny”. Prezentowane artykuły przekonywały mieszkańców Radzionkowa, iż walka o wolny Radzionków ma sens, 
i że warto byśmy sami decydowali o sobie, o swej przyszłości. Na łamach „Głosu Radzionkowskiego” publikowano wiele artykułów poświęconych historii gminy, tradycji i  lokalnym zwyczajom. Teksty publikowane w  „Głosie” miały niebagatelne znaczenie przy utwierdzaniu w słuszności mieszkańców Radzionkowa co do restytucji praw miejskich; znalazło to swoje odzwierciedlenie w pamiętnym referendum 
z 1991 roku, kiedy to ponad 90% mieszkańców Radzionkowa zagłosowało za odłączeniem się od Bytomia. 
Dziś „Głos Radzionkowski” dalej odgrywa istotną rolę medialną w  naszym mieście. Publikuje i  porusza tematy dotyczące rozwoju idei samorządu terytorialnego, kultury, naszej historii i  tożsamości, nie upajając się jednak tylko tym, co było, co przeszłe, wedle reguły, iż miast wskrzeszać trzeba żyć, trzeba iść do przodu; dużo miejsca poświęcamy ochronie środowiska, edukacji, bezpieczeństwu, promocji i osiągnięciom naszego samorządu, gdy trzeba będąc krytycznym wobec lokalnej władzy. Jest cały czas z mieszkańcami naszego miasta. „Głos Radzionkowski” rozmawia z  mieszkańcami prezentując jednocześnie spojrzenie członków RTSK na lokalne sprawy. To nasze prawo. Ileż tych rozmów, e-mali, spotkań na ulicy, ileż satysfakcji, gdy roznosząc bieżący numer do miejsc, gdzie można go zdobyć, mieszkańcy omalże wyrywają go nam z rąk, nie leży dłużej w punktach, niż dwa dni. To też nas „nakręca”, pozwala myśleć, iż ma sens to, co robimy. 
Nazywa się nas gazetą opozycyjną, to prawda, ale nie do końca. Zauważamy bowiem dobre strony poczynań władzy będąc krytycznymi wobec błędów, niedopatrzeń, zaniechań. Nie bierzemy jednak udziału 
we współcześnie pojętej walce opozycyjnej, nie taplamy się w brudach, nie jest ważne dla nas – kto z kim 
i gdzie… Recenzujemy poczynania publiczne władzy, to nasze prawo i obowiązek. Oczywiście, iż płacimy 
za to cenę, wsparcia nie mamy, może się to kiedyś zmieni, może nie, my się nie zmienimy. 
Owszem, nieskromnie twierdzę, iż „Głos” jest swoistym fenomenem na rynku prasowym. Na łamach „Głosu”, publikowało ponad 150 autorów, byliśmy i jesteśmy swoistą trybuną publicznego dialogu, tak bardzo wydaje nam się potrzebnego. A owa opozycyjność? To jeden z filarów demokracji – patrzymy władzy na ręce, inaczej mielibyśmy jedynowładztwo, a to nikomu by nie służyło, szczególnie radzionkowianom, władzy także… 
To, że „Głos” ukazuje się nadal, to zasługa i  ofiarność ludzi zrzeszonych w  RTSK, powiem szczerze – 
to Paweł Bomba dba o  to, byśmy jeszcze trwali, ale przede wszystkim czytelników oraz naszych partnerów – reklamodawców; widać jesteśmy sobie potrzebni. Przetrwaliśmy także mimo niesłychanie dynamicznego rozwoju internetowego przekazu treści, albowiem są jeszcze ludzie, i  to nie tylko starszego pokolenia, 
którzy prasę papierową cenią i czytają. Mamy pełną świadomość, iż dziś większość ludzi szuka informacji 
w  Internecie, ale Internet to nie wszystko, jest ponad to niezwykle ulotny. Ale jednak to czas, by treści ukazywały się nie tylko na papierze, rewolucja informatyczna i  nas czeka… I  jeszcze słowo o  Pawle Bombie, nie musiałem tego mówić, bo jestem „samomyślący” i niezależny, ale to mu się należy. Współpracujemy 
od ponad 20. lat, znamy się, to oczywiste, on reprezentuje wydawcę – ja jestem naczelnym, znamy swoje role, czasem odmiennie myślimy, jednocześnie przecież działamy w tej samej formacji, wiele zrobiliśmy wspólnie, jednak mówimy sobie na pan mimo, iż w RTSK wszyscy jesteśmy na „ty”, bez względu na wiek 
i dokonania, co dziś jest oczywiste, bo skraca dystans. A jednak zachowujemy wobec siebie zamierzchłe 
już formy – mam wrażenie, iż z wzajemnego respektu i szacunku. Bo to człek niezwykły, pardon, nie znam drugiego takiego „wariata”, któremu chciałoby się poświęcić tyle dla innych, dla idei, dla ludzi, kosztem własnych spraw. To wymierający gatunek… Oczywiście wiem, iż bywa odbierany jako ktoś kontrowersyjny, 
a jakim ma być? Zawsze miłym, uśmiechniętym, z  sercem na dłoni? – zwykle bywa. Jeśli ktoś coś robi, 
to nie wszystkim może przypadać to do gustu, lepiej nic nie robić, milczeć, zgadzać się na wszystko. Kontrowersyjność to nie jest inwektywa… 
Już za dużo powiedziałem, jeszcze tylko tyle – to jest postać. Trudno podobnej szukać w okolicy… A dlaczego to mówię? – bo nie lubię gadania – ble, ble ble – sztuczności, szczerzenia się do kamery czy mikrofonu, nieszczerości, udawania, wyważonych fraz, po co gadać bez sensu? To pierwszy wywiad, którego udzielam 
w swym 45- letnim zawodowym życiu, setki w tym czasie przeprowadziłem, kilkanaście uważam za istotne, dlaczego? Bo udało mi się dotrzeć do „prawdy”, do sedna, co wspólnie z rozmówcami uznaliśmy i czytelnicy. Inne, to zwykle porażki, przyznaję się do tego. Ot, rozmowa, może i merytoryczna, ale beznamiętna. Przepraszam za osobisty wątek, zupełnie niezamierzony, proszę go zachować, bo spontaniczny. 

- Pamiętam, że kiedy jeszcze chodziłam do liceum, brałam udział w konkursie poetyckim organizowanym przez miesięcznik „Głos Radzionkowski”, gdzie wydrukowano mój wiersz. Dzisiaj, po wielu latach, organizuję  Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Sługi Bożego o. Ludwika Wrodarczyka OMI, którego patronem medialnym jest „Głos Radzionkowski” publikujący nie tylko wiersze laureatów, ale również wywiady z  patronami i  organizatorami wydarzenia. Będzie trzecia edycja naszego konkursu. Proszę powiedzieć, co skłoniło Państwa do ponownego wsparcia tego wyjątkowego projektu? 

- Tak i ja pamiętam pani Dagmaro, to była jedna z wielu naszych akcji, choć to nie jest właściwe określenie – akcja. Ani chwili zaś nie zastanawialiśmy się nad patronatem, to było dla nas oczywiste. Postać ta jest bliska ludziom z RTSK, jak sądzę zdecydowanej większości radzionkowian. Tacy radzionkowianie są. Nie pierwszy raz RTSK wspiera projekt, którego ideą jest upamiętnienie postaci tego męczennika.  W  maju 2000 roku wśród członków Radzionkowskiego Towarzystwa Społeczno Kulturalnego zrodziła się myśl uhonorowania 
tej niezwykłej postaci. Poparliśmy wniosek radnego Ignacego Tobora dotyczący nadania imienia o. Ludwika Wrodarczyka OMI radzionkowskiemu gimnazjum. Głównymi fundatorami sztandaru było RTSK i  Rada Rodziców. W  herbie naszego stowarzyszenia mamy św. Wojciecha, czy można nie zauważyć historycznych analogii? Ojciec Ludwik Wrodarczyk OMI, to jeden z ambasadorów radzionkowskiej tożsamości, owej wspólnoty, o której już wspomniałem. Pamięć i szacunek. I jeszcze jedno, to postać, którego tak ukochała 
i barwnie opisywała nieodżałowanej pamięci Maria Kielar – Czapla. A  to dla nas był ktoś… Marysię trudno zapomnieć i jej fascynacje, i pisarstwo na temat Ojca Ludwika. Myśleliśmy sobie, iż jej dzieło może odejść 
w zapomnienie. Pani Dagmaro, choć z innego pokolenia, dzięki za ciąg dalszy… 

- Ambicje są wielkie, ale czas dla prasy nie jest łatwy. Czego potrzebuje miesięcznik „Głos Radzionkowski”, aby mógł nadal budować swoją stabilność? 

Wracamy więc do rzeczywistości ponad metafizyką. Dobrze. To powiem dobitnie nawiązując to poprzednich mych konstatacji. Po pierwsze, nie będąc w kontrze wobec kulturze piktogramowej w smarfonach i na Fb, 
bo to dzieje się ponad nami, dopóki jeszcze możemy, to papierowe wydanie „GR” będzie, sieć doceniamy, 
bo nie jesteśmy ślepi. Po drugie – czego potrzebuje „Głos”? Wsparcia. Kasa? Owszem, nie po to 
by zarabiać, ale po to, by nie dokładać. To pewnie nasza wina, iż jesteśmy tacy nieporadni dusze i wysiłek wkładając w służbę mieszkańcom, jakiemuś posłannictwu. Znów muszę przepraszać – za ten patos, tymczasem dla nas jest zwyczajność. Nie jesteśmy misjonarzami jedynej prawdy, słusznej, staramy się opisywać rzeczywistość uczciwie, tak jak ją widzimy… 
Utrzymujemy się sami, bez dotacji, jakkolwiek to rozumieć. Tak więc, dla zysku tego nie robimy, dla idei? 
Toż to śmieszne dziś. Pewnie, że chcielibyśmy mieć nakład 5-krotnie większy, pełny zespół redakcyjny, jeszcze lepszą formę, marzeń mamy wiele. Niech to będzie ofertą dla autorów, reklamodawców, patronów, partnerów biznesowych. Podobno najgorzej nie mieć marzeń, jeszcze je mamy. Czytajcie nas, przedsiębiorcy – doceńcie – potencjalni patroni – także, jesteśmy otwarci… 

- Dziękuję za rozmowę. 

I ja… 

Rozmawiała Dagmara Nawratek /ogolnopolskikonkurspoetycki.blogspot.com




Komentarze